sobota, 27 kwietnia 2024

Edukacja - lekcja czwarta

Obligacja to nie zawsze to samo

Dług, to dług. Czym może się różnić poza oprocentowaniem? Otóż różnic może być bardzo wiele, począwszy od zasad naliczania oprocentowania, aż po dodatkowe prawa posiadacza obligacji.

Zacznijmy jednak od podstaw, czyli od oprocentowania. Obligacje różnią się od siebie nie tylko wysokością naliczanych odsetek (z reguły im dłuższy termin wykupu, tym wyższe oprocentowanie jest oferowane inwestorom), ale także sposobem jego naliczania.

Na rynku funkcjonują nawet obligacje, które nie oferują żadnych odsetek. Nazywane są zerokuponowymi. Ich emitent nie płaci żadnych odsetek, za to sprzedaje je poniżej ceny nominalnej, po jakiej zobowiązuje się je wykupić za jakiś czas. Dla przykładu przyjmijmy, że chodzi o obligację, której wartość nominalna wynosi sto złotych, od której posiadaczowi nie są należne żadne odsetki. Aby skłonić kogokolwiek do jej kupna, wystawca musi sprzedać je poniżej ceny nominalnej. Dajmy na to po 90 złotych. Zysk pomiędzy ceną zakupu papierów, a wpływami wynikającymi z ich wykupu  jest zyskiem dla inwestora. W tym przypadku chodzi o 10 złotych, czyli 11,1 proc.

Kolejną kategorią są obligacje o stałym oprocentowaniu. Każdego roku – bez względu na warunki ekonomiczne – naliczane i wypłacane odsetki są w tej samej wysokości. Z tego powodu wynik inwestycji jest przewidywalny, co może stanowić pożądaną przez inwestorów cechę. Tego rodzaju papiery są szczególnie atrakcyjne w czasie, kiedy spodziewany jest spadek inflacji i stóp procentowych. Inwestorzy wiedzą bowiem, że oprocentowanie ich obligacji nie zmieni się, podczas gdy np. lokat bankowych może obniżyć się w tym samym czasie. Naturalnie stałe i zbyt niskie oprocentowanie może okazać się także wadą, jeśli oczekiwany jest wzrost inflacji.

Są też wreszcie obligacje o zmiennym oprocentowaniu. Z reguły wybierany jest jakiś obiektywny parametr, który decyduje o oprocentowaniu obligacji. Może to być np. inflacja lub stopa WIBOR. Najczęściej do tak wybranego parametru doliczana jest pewna marża. Np. inflacja plus 3 pkt proc. marży, albo stopa trzymiesięcznego WIBOR plus 5 pkt proc. marży. Najbardziej wiarygodni – w oczach inwestorów – emitenci obligacji zamiast premii wobec wysokości WIBOR-u mogą uzyskać dyskonto, czyli płacić odsetki niższe niż wynosi WIBOR. Papiery tego rodzaju dają wprawdzie niepewny wynik z inwestycji, ale za to pozwalają zarobić zawsze taką samą marżę w odniesieniu do wybranego parametru. Najlepiej sprawdzają się w okresie, kiedy stopy procentowe lub inflacja idą w górę – odsetki naliczane posiadaczom papierów rosną. Gorzej, kiedy inflacja i stopy procentowe spadają – wówczas odsetki są coraz niższe.

Obligacje różnią się także ze względu na sposób wypłaty odsetek. Wiemy już, że przy obligacjach zerokuponowych nie ma ich wcale. Jednak także w przypadku oprocentowanych obligacji odsetki nie muszą być wypłacane, lecz mogą być kumulowane. Weźmy pod uwagę obligację oprocentowaną na 5 proc. o wartości 100 złotych. Jeśli odsetki są wypłacane co rok, posiadacz otrzyma swoje 5 złotych (minus podatek) na rachunek. Jeśli jednak odsetki są akumulowane, posiadacz obligacji nie otrzyma pieniędzy od razu – te powiększą jego kapitał. Co oznacza, że w kolejnym roku oprocentowanie naliczane jest już wobec powiększonego kapitału. Dla przykładu weźmy obligację o nominale 100 zł, oprocentowaną na 5 proc. przez dwa lata. Po pierwszym roku dopisywane jest 5 proc. odsetek, a więc 5 zł. W kolejnym roku oprocentowaniu podlega już 105 zł (nominał plus nagromadzone odsetki), a odsetki wyniosą 5,25 złotego. Łączny zysk po dwóch latach wyniesie więc 10,25 zł (10,25 proc.).

Na tym jednak nie koniec różnic między obligacjami. Mogą one dawać posiadaczom różnego rodzaju dodatkowe prawa. Najczęściej spotykaną formą dodatkowych praw jest zabezpieczanie obligacji na majątku emitenta.  Zabezpieczeniem mogą być np. posiadane nieruchomości, majątek obrotowy, znaki towarowe etc. W wypadku upadłości emitenta właściciele obligacji uzyskują pierwszeństwo w zaspokajaniu swoich roszczeń po sprzedaży majątku, na którym ustanowione zostało zabezpieczone.

Inne konstrukcje przewidują np. dodatkowe odsetki w dniu wykupu obligacji, lub zmianę wysokości ich oprocentowania po pewnym czasie. Emitent może zaoferować zwrot wartości nominalnej, odsetek i dodatkowej premii w dniu wykupu obligacji, lub oprocentowanie, które wynosi np. 6 proc. przez pierwsze trzy lata i 8 proc. przez następne trzy.

Coraz częściej spotykaną konstrukcją jest także możliwość zamiany obligacje na akcje danego emitenta, jeśli są one notowane na giełdzie. Zwykle już w prospekcie emisyjnym obligacji określa się na ile akcji obligacja może być zamieniona. Weźmy dla przykładu obligację o nominale 100 zł, która na żądanie jej właściciela (z reguły tylko w określonym czasie, np. co pół roku) może być zamieniona na 10 akcji emitenta. Tak długo, jak długo kurs akcji znajduje się poniżej 10 zł, będzie to operacja nieopłacalna – lepiej wówczas trzymać obligacje i cieszyć się odsetkami. Jeśli kurs akcji przekroczy 10 zł, konwersja obligacji i sprzedaż akcji na giełdzie może okazać się zyskowną operacją.

Emitenci mogą także premiować inwestorów innymi, mniej popularnymi formami przyznawania dodatkowych korzyści w postaci np. rabatów na produkowane przez siebie produkty.

Część piąta: Obligacje nie tylko skarbowe

Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone.